Z opowieści wędzarza
Nic nie wskazywało na to, że będzie to dobry dzień. Już z samego rana wilgoć zgromadzona w powietrzu nie pozwalała na rozpalenie ognia w wędzarni. Dopiero kolejna próba okazała się płonącym sukcesem. Rozpoczynał od drobnych szczap drewna a potem dokładał do ognia coraz grubsze i większe polana. Ogień już wesoło migotał w wędzarni, ale on musiał wciąż pamiętać, że chwila nieuwagi może spowodować nieszczęście w postaci zbyt wysokiej temperatury a tym samym wpłynąć na smak i soczystość wiszących mięs i kiełbas. Dobrze pamiętał jak jego dziadek i ojciec zawsze mu powtarzali: „wędzenie to proces powolny ale stały – musisz dbać o dobrą temperaturę przez cały czas”. Ze wzruszeniem wspomniał sobie swoje początki pod czujnym okiem ojca. Już wtedy wiedział, że pójdzie w jego ślady i zostanie wędzarzem. I choć zdarzyło mu się, że nie miał pewności co do efektu swojej pracy to lata spędzone przy wędzarni zrobiły swoje. Teraz już nawet po zapachu wędlin był w stanie określić czy już należy je wyjąć czy jeszcze potrzebują dodatkowego czasu. Wrócił z zamyślenia, otworzył wędzarnię i już wiedział, że kolejna partia wędlin jest gotowa.